Tags

,

   Kilka refleksji w uzupełnieniu poprzedniego wpisu o celebracji zorientowanej.

   Niektóre środowiska odwołują się do początków, do źródeł. Postulat metodologicznie uprawniony i słuszny, domagający się jednak spojrzenia integralnego, nie cząstkowego i punktowego. Sługa Boży Papież Pius XII w encyklice Mediator Dei przestrzegał przed „archeologizmem”. Ta ważna przestroga ukierunkowuje i poszerza nasze spojrzenie, by uwzględniało cały historyczny proces doskonalenia i rozwoju kultu, nie ograniczając się tylko do punktu wyjścia. Jest to stricte katolickie spojrzenie na Kościół, na teologię, na rozwój kultu. Gdybyśmy bowiem popadli w „archeologizm”, moglibyśmy podnosić absurdalne zarzuty typu: Pan Jezus nie robił wystawienia Najświętszego Sakramentu w monstrancji, więc i my nie powinniśmy robić. Rozumiemy niedorzeczność takiej argumentacji.

   Do integralnego spojrzenia – w perspektywie historycznej – na proces rozwoju katolickiego kultu, można bez obawy błędu zastosować słowa św. Pawła: „Omnia autem probate, quod bonum est, tenete” – „Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie!” (1 Tes 5, 21). W tej perspektywie umieszcza się katolicka reguła, którą klarownie wyartykułował Benedykt XVI w Liście do Biskupów z dnia 7 lipca 2007 roku: „To, co przez poprzednie pokolenia było święte, również dla nas pozostaje święte i wielkie, i nie może być nagle całkowicie zabronione albo potraktowane jako szkodliwe”.

   W tej problematyce jest jeden wątek szczegółowy, który możemy sformułować w formie pytania: czy nasze rozpoznanie początków i źródeł jest adekwatne, poprawne, zgodne za stanem faktycznym, zgodne z prawdą?

   W tym kontekście weźmy pod uwagę jeden aspekt: kierunek modlitwy liturgicznej oraz usytuowanie celebransa względem wiernych. Środowiska lubujące się w „ucztowaniu”, w których wymóg wzajemnego patrzenia na siebie celebransa i wspólnoty jest traktowany jako najświętszy i nieusuwalny dogmat, z zapałem powołują się na początki, na źródła. Ale tu właśnie pojawia się problem metodologiczny: czy to powoływanie się jest adekwatne, poprawne, zgodne ze stanem faktycznym, zgodne z prawdą?

   Oto co na ten temat pisał Louis Bouyer:

   „Pomysł, iż celebracja Mszy św. versus populum jest formą pierwotną, a w sposób szczególny formą Ostatniej Wieczerzy, polega po prostu na błędnym wyobrażeniu starożytnej chrześcijańskiej bądź niechrześcijańskiej uczty. W czasach wczesnego chrześcijaństwa przewodzący uczcie nigdy nie zajmował miejsca naprzeciw innych uczestników. Wszyscy siedzieli lub leżeli po wypukłej stronie stołu w kształcie sigmy lub też podkowy […]. Nigdzie w chrześcijańskiej starożytności nie mogła pojawić się myśl, że przewodzący uczcie powinien zajmować miejsce versus populum. Wspólnotowy charakter posiłku był podkreślony właśnie przez porządek przeciwny, czyli fakt, że wszyscy uczestnicy znajdowali się po tej samej stronie stołu (Louis Bouyer, cyt. za: Kard. J. Ratzinger, Duch liturgii).

   Ważny szczegół. Kwestia uczciwości metodologicznej. Nieodzownej!

   Msza Święta w tradycyjnym rycie rzymskim i w tym aspekcie okazuje się liturgią o katolickim porządku.
.


treści katolickie:
 sacerdoshyacinthus.com
 verbumcatholicum.com
 twitter.com/SacHyacinthus
 YouTube