Tags

, , , ,

Missa Trid. (1)

Qui bene praesunt presbýteri, dúplici honore digni habeántur, máxime qui laborant in verbo et doctrina.
„Prezbiterzy, którzy dobrze przewodniczą, niech będą uważani za godnych podwójnej czci, najbardziej ci, którzy trudzą się głoszeniem słowa i nauczaniem” (1 Tm 5, 17).

Noli timere, sed loquere et ne taceas, quia ego sum tecum.
„Przestań się lękać, a przemawiaj i nie milcz, bo Ja jestem z tobą” (Dz 18, 9-10).

W czasach koktajlu wieloreligijnego, który posmakował już wielu, należy podjąć szczególne środki zaradcze. Jednym z nich będzie wyszukiwanie duchownych sprawujących Mszę Świętą i Sakramenty w tradycyjnym rycie, wyszukiwanie czystych ortodoksyjnych katolickich głosów duchowieństwa i nagłaśnianie ich. To zakłada między innymi regułę, aby nie zachwycać się i nie cytować pospiesznie tego czy owego duchownego, bo powiedział kilka zdań katolickich. A reszta jego głowy w jakiej doktrynie siedzi? Jaki kult oddaje Panu Bogu ten a ten duchowny – katolicki czy umniejszony? Jaką Mszę odprawia ten a ten duchowny – katolicką czy nową, reformowaną, umniejszoną?
Różnie bowiem bywa. Uchodzący za ortodoksyjnego, broniący życia nienarodzonych, zaprosi potem muzułmanina na ambonę. Tu pięknie mówi na ten czy ów temat, a tu nagle zaczyna relatywizować tradycyjny ryt Mszy Świętej. Tu powie kilka katolickich uwag na temat życia duchowego, a za chwilę propaguje rzekome objawienia prywatne lub gorącą linię z Niebem. Tu wypowie słowo „tradycja”, a za chwilę szerzy ekscytujące nurty zlelonoświątkowej proweniencji. I tak dalej. Niekonsekwencja i niespójność. Problem powszechny. I owce w zamęcie.
Jest także problem medialnej popularności tych czy owych wziętych mówców. Kto ich finansuje, kto zabiega, kto multiplikuje, kto im otwiera ścieżki kariery i szerokiej popularności? Wielu potem ich cytuje, nagłaśnia, udostępnia ich wypowiedzi. Ale czy przekazują wiernie ortodoksyjną katolicką doktrynę w każdym detalu?
Zdaje się, że nawet niejedna dusza deklarująca po internetach umiłowanie Tradycji jest bardzo oszczędna w nagłaśnianiu głosów ortodoksyjnych duchowieństwa. Dozowanie kroplomierzem! W pewnych przypadkach mamy do czynienia z „zapisem na nazwisko”. To prowokuje do postawienia pewnych znaków zapytania o szczerość służby prawdzie.
Przykład? O. dr hab. Benedykt Huculak. Cośmy uczynili, aby głos tego wybitnego teologa katolickiego był w Polsce i w środowiskach polonijnych słyszalny? Wolimy półprotestancko-judaizująco-pentekostalnych lub półmodernistycznych kaznodziejów, bo są popularni i ładnie mówią, i w kwestiach ortodoksji nie przesadzają zabetonowaniem.
Jest dzisiaj głębokie i powszechne zagubienie. Ale jest też dzisiaj utajniona intensywna walka o rząd dusz. Jak to ktoś powiedział: „różni szatani są tam czynni”. Jeżeli nie mamy tego katolickiego zamiaru w głowie i w czynie, aby głos katolickich ortodoksyjnych duchownych był w Polsce i w środowiskach polonijnych czynny, wyraźnie słyszalny, nagłaśniany, multiplikowany i wspierany, to mało zrozumieliśmy z Kościoła Katolickiego.
Do tego dochodzi banalny problem takich czy innych pohukiwań internetowych, na granicy dobrego smaku a czasem bezczelności, na tych duchownych, którzy prawdę katolicką głoszą niezmutowaną. Rzadko kto wtedy staje jasno w ich obronie.
Wspomnieć jeszcze można kulisy pewnych niegodnych zachowań wobec duchownych, którzy w czasach zamętu starają się wiernie przekazać katolicki depozyt wiary. Oszczędzę Czytelnikom szczegółów. W niejednej głowie diabeł roi myśli przeciwne takim kapłanom – urojenia, podejrzenia, osądy, niechęci, nienawiść.
Apostoł Narodów pisał: „Jeśli ktoś naucza inaczej i nie trzyma się zdrowych słów Pana naszego Jezusa Chrystusa oraz nauki zgodnej z pobożnością, jest nadęty, niczego nie pojmuje, lecz choruje na dociekania i słowne utarczki. Z nich rodzą się: zawiść, sprzeczka, bluźnierstwa, złośliwe podejrzenia, ciągłe spory ludzi o wypaczonym umyśle i którym brak prawdy – ludzi, którzy uważają, że pobożność jest źródłem zysku” (1 Tm 6, 3-5).
Są osoby – także deklarujące przywiązanie do Tradycji – które podejmują wobec tych duchownych działania zmierzające do ograniczenia ich wpływu na dusze, działania niszczące, wyciszające, blokujące, ignorujące, dezawuujące, z arsenałem oszczerstw, intryg, pomówień, posądzeń, plotek, epitetów, nagłe (bez słowa wyjaśnienia) zrywanie współpracy, tłumaczenie na złe podejmowanych przez nich dobrych działań itp.. Niech im Pan Bóg tego nie policzy.
Choćby czyste głosy duchowieństwa bez domieszki błędu były bardzo nieliczne, katolik roztropny wyszuka je, nagłośni i wesprze. Korzyści będą przynajmniej dwie: prawda będzie dopuszczona do głosu oraz ocalona będzie istniejąca z ustanowienia Chrystusa hierarchiczna struktura Kościoła Katolickiego – nauczanie wiary katolickiej należy do duchowieństwa katolickiego. Pożytek dusz niewątpliwy.
Pan Jezus – także w obecnych czasach zamętu – nie zaprzestał powoływania i posyłania swoich kapłanów. Kościół Katolicki istnieje. „Kościół jest tam, gdzie jest prawdziwa wiara” (św. Hieronim, Doktor Kościoła).
I niech nikt tu nie podnosi zarzutu subiektywistycznego przesiewania na modłę protestancką. Przeciwnie! Kryteria tu są wybornie obiektywne i mieszczą się w tej perspektywie – pytamy: Czy ten czy ów duchowny we wszystkich punktach swego nauczania naucza w zgodności z odwieczną doktryną katolicką?
W czasach koktajlu wieloreligijnego niektórzy duchowni, którym dana jest łaska jasnego rozumienia czystej nieodkształconej wiary katolickiej, wybrali drogę milczenia i ukrycia. Można zrozumieć powołanie pustelnicze i kontemplacyjne ukryte. Natomiast pytanie poważne jest takie: Czy wybór milczenia w czasach zamętu powszechnego nie jest pozbawianiem wielkiej liczby dusz możliwości usłyszenia słowa prawdy?


treści katolickie:
 sacerdoshyacinthus.com
 verbumcatholicum.com
 twitter.com/SacHyacinthus
 YouTube