Tags
czasy zamętu powszechnego, katolicki depozyt wiary, Męczennicy, Patroni Polski, Pismo Święte, Polska, Tradycja, wiara katolicka, Św. Andrzej Bobola
Św. Andrzej Bobola, kapłan rzymskokatolicki, męczennik, oddał życie za wierność Chrystusowi i Kościołowi Katolickiemu – jedynemu prawdziwemu Kościołowi. Prawdziwemu, bo założonemu przez samego Jezusa Chrystusa. Takiego ma Polska Patrona. Zobowiązujący Patron!
Pan Jezus, zakładając Kościół, powiedział do Piotra:
„Et ego dico tibi, quía tu es Petrus, et super hanc petram aedificabo Ecclesiam meam, et portae ínferi non praevalebunt adversus eam. Et tibi dabo claves regni coelorum. Et quodcumque ligáveris super terram, erit ligatum et in coelis: et quodcumque sólveris super terram, erit solutum et in coelis”.
„Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16, 18-19).
W czasach zamętu powszechnego światłem jest Pismo Święte i Tradycja – rozumiane tak, jak je przez wieki rozumiał Kościół Katolicki. W czasach rozpowszechniania obrzędów tolerancyjnych światłem jest Pismo Święte i Tradycja. Po Soborze Watykańskim II Pan Bóg nie zmienił doktryny. Po Soborze Watykańskim II „ani jedna jota, ani jedna kreska” nie zmieniła się w Piśmie Świętym ani w Tradycji (Mt 5, 18) – „jota unum aut unus apex”!
Pan Bóg nakazuje:
„Nolite jugum dúcere cum infidélibus. Quae enim participatio justitiae cum iniquitate? Aut quae socíetas luci ad ténebras? Quae autem conventio Christi ad Belial? Aut quae pars fideli cum infideli? Qui autem consensus templo Dei cum ídolis?”.
„Nie wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo. Cóż bowiem ma wspólnego sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo cóż ma wspólnego światło z ciemnością? Albo jakaż jest wspólnota Chrystusa z Beliarem lub wierzącego z niewiernym? Co wreszcie łączy świątynię Boga z bożkami?” (2 Kor 6, 14-16).
Problem mącenia doktrynalnego miał miejsce już dwa tysiące lat temu. Apostołowie pisali:
„Quoniam audívimus, quía quidam ex nobis exeuntes, turbaverunt vos verbis, evertentes ánimas vestras, quibus non mandávimus”.
„Ponieważ dowiedzieliśmy się, że niektórzy bez naszego upoważnienia wyszli od nas i zaniepokoili was naukami, siejąc zamęt w waszych duszach” (Dz 15, 24).
Wiernym Pismu Świętemu i Tradycji, marginalizowanym, a także zaniepokojonym, zdezorientowanym, gubiącym się, słabnącym w wichurze relatywizmu powszechnego, synkretyzmu i coraz bardziej jawnego i nachalnego rozmontowywania katolickiego depozytu wiary, szukającym Prawdy, św. Paweł dzisiaj serdecznie i klarownie nakazuje:
„Itaque fratres, state et tenete traditiones, quas didicistis, sive per sermonem, sive per epístolam nostram. Ipse autem Dóminus noster Jesus Christus, et Deus, et Pater noster, qui dilexit nos, et dedit consolationem aeternam, et spem bonam in gratia, exhortetur corda vestra, et confirmet in omni ópere et sermone bono”.
„Przeto, bracia, stójcie niewzruszenie i trzymajcie się tradycji, o których zostaliście pouczeni bądź żywym słowem, bądź za pośrednictwem naszego listu. Sam zaś Pan nasz Jezus Chrystus i Bóg, Ojciec nasz, który nas umiłował i przez łaskę udzielił nam nie kończącego się pocieszenia i dobrej nadziei, niech pocieszy serca wasze i niech utwierdzi we wszelkim czynie i dobrej mowie!” (2 Tes 2, 15-17).
W czasach zamętu powszechnego światłem jest Pismo Święte i Tradycja. W czasach rozpowszechniania obrzędów tolerancyjnych światłem jest Pismo Święte i Tradycja. Po Soborze Watykańskim II Pan Bóg nie zmienił doktryny. Po Soborze Watykańskim II „ani jedna jota, ani jedna kreska” nie zmieniła się w Piśmie Świętym ani w Tradycji (Mt 5, 18) – „jota unum aut unus apex”!
Twarde realia i niezawodna perspektywa nadziei ostatecznej są takie – Pan Jezus mówi do swoich:
„Et eritis odio ómnibus propter nomen meum; qui autem perseveráverit in finem, hic salvus erit”.
„Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 10, 22).
.
treści katolickie: sacerdoshyacinthus.com verbumcatholicum.com twitter.com/SacHyacinthus YouTube
Szczęść Boże ks. Jacku.
Jak wszystkie teksty, ten też zawiera treści głęboko zakorzenione w Piśmie Świętym i Tradycji. Wiara oparta o te wartości jest niczym innym, tylko wypełnianiem woli Boga. Wypełnianie zaś woli Boga jest drogą zbawienia. Drogą do pełnienia woli Boga jest pokora. Potwierdzają to święci oraz doktorzy Kościoła. Najbardziej przejrzyście wykłada tę prawdę nasza wielka święta s. Faustyna w swoim Dzienniczku. Patrząc
na dzisiejszy świat oraz na dzisiejszy Kościół (większość kapłanów i pasterzy) przeciętny katolik jest prowadzony na postronku ekumenizmu, liberalizmu oraz aggiornamento. Ta droga jednak prowadzi ku przepaści. Przepaść jest coraz bliżej a ślepi dalej wodzą ślepych. Sprawdzają się słowa Niepokalanej z Fatimy. Sprawdzają się słowa Pana Jezusa powiedziane św. Faustynie. Kościół będzie cierpiał, jak Pan Jezus cierpiał wykupując nas z sideł szatańskich. Wiernych zostanie niewielka ilość, jak niewielu stało przy konającym Zbawicielu. Kościół katolicki (jedyny prawdziwy) jednak nie zginie. Obiecała przecież nam to Matka Kościoła.
Życzę księdzu łaski wytrwałości, sił i zdrowia w odpowiedzialnej służbie powołania.
Niech Bóg błogosławi Twemu dziełu księże Jacku.
Catolicus
Szanowny Catolicusie
zafrapowała mnie Pańska sugestia, że następcy św. Piotra i hierarchia Kościoła katolickiego (jednego, świętego i apostolskiego) prowadzą zagubionych ku przepaści. Nasuwa mi się wobec tego kilka pytań. Jeśli tak jest, jak Pan pisze, to kim są Pasterze nie dbający o dusze im powierzone i czy służą Trójjedynemu Bogu czy komuś innemu?
Pozdrawiam
Panie Januszu
Nie piszę o następcach św. Piotra lecz o większości pasterzy i kapłanów dzisiejszego Kościoła. Mam tu przede wszystkim na myśli tych, którzy ołtarze zastąpili stołami, odwrócili kapłanów od Jezusa Chrystusa rozciągniętego na krzyżu (ołtarzowym) a krzyż zastąpili mikrofonem (krzyż na środku zasłania kapłana), wyprostowali wiernym kolana, zlikwidowali balaski, wprowadzili kobiety do prezbiterium, pozwolili na profanowanie Najświętszego Ciała Pańskiego przez niekonsekrowane ręce itd. Proszę sobie wyobrazić, że był nawet przypadek, że wiernemu przystępującemu do Komunii na kolanach kapłan nie chciał jej udzielić i gdy wierny dalej klęczał, kapłan rzucił Ciało naszego Zbawiciela na posadzkę! A czy wie Pan, jak wygląda Msza rockowa? A dlaczego pasterze i kapłani tak chętnie odprawiają ekumeniczne Msze z odszczepieńcami i heretykami a tak bardzo nienawidzą kapłanów tradycjonalistów i Tradycji? A czy Pan wie, skąd w Kościele wzięły się Oazy, Domowe Kościoły czy Odnowy w DUCHU Świętym?
Panie Januszu, bardzo polecam z uwagą wczytywanie w teksty ks. Jacka Bałemby czy Bractwa Św. Piusa X, poznawanie encyklik papieży przedsoborowych a także dobre lektury np. Dietricha von Hildebrand „Spustoszona Winnica” czy „Koń Trojański w Mieście Boga”. Wartą polecenia jest też „Dom smagany wiatrem” ks. Malachi Martina.
Pasterze nie dbający o dusze im powierzone nie służą Trójjedynemu Bogu ale komuś innemu. Komu? Temu, który z Bogiem walczy.
Proszę jeszcze zauważyć jedno. Aggiornamento zaczęto wprowadzać na zachodzie w połowie lat 60-tych i jakie są efekty? U nas zaczęło się po śmierci śp Kardynała Wyszyńskiego i „znaczące postępy” są już widoczne (a co będzie za 20 lat?).
Naród nie jest świadomy wszystkich zagrożeń bo nie jest właściwie edukowany a i obecne czasy (jest to osobne zagadnienie) temu nie służą (zaabsorbowanie pracą, troska o byt a także dobra tego świata niestety odwracają uwagę od wiary).
I jeszcze jedno. O ile w świecie następuje stopniowy ale ciągły wzrost powołań i wiernych Tradycji, o tyle wiara posoborowa stopniowo upada (spadek powołań, spadek liczby wiernych, sprzedaże kościołów, wzrost afer pedofilskich i innych, niemoralne prowadzenie się kapłanów itd.
To tyle w kilku słowach.
Serdecznie pozdrawiam.
Panie Catolicusie,
dziękuję Panu za odpowiedź, chociaż wydaje mi się niepełna i dyskryminacyjna 🙂 Bo jeżeli opisuje Pan skutki „reform” Soboru Watykańskiego II w oderwaniu od Papieży, którzy tenże Sobór zwoływali, prowadzili, wcielili w życie, ba… powoływali się nań w każdym dokumencie to jest to wypowiedź niepełna. Bo Pan przerzuca odpowiedzialność na kapłanów, którzy stoły postawili, sami się odwrócili plecami do Pana naszego Jezusa Chrystusa etc. Muszę się za nimi wstawić, oni tylko i aż realizowali wytyczne Soboru, papieży i naszych rewolucjonistów liturgicznych np. ks. F. Blachnickiego. Znalazłem kompendium wiedzy o tychże rewolucjach, z podziwu wyjść nie mogę. Jacy oni musieli być szczęśliwi, byli młodzi i mogli zmieniać zbutwiałe starocie, wyrzucać ołtarze, figury świętych, ustalać zasady dla następnych pokoleń. Miałem w swoim życiu rozbrat z Kościołem, oddaliłem się jeszcze za Prymasa Wyszyńskiego a wróciłem sporo po Jego śmierci. Przeżyłem szok, nie wierzyłem własnym oczom, jak bardzo mogło się wszystko zmienić w dekadę. To już nie był kościół w którym się czułem jak u siebie. Więc pojechałem do „lefebrystów” na rekolekcje ignacjańskie by wydobyć z siebie wiarę, a właściwie by uwierzyć na nowo…
Od kilku lat wdrażam się w nauki przedsoborowego Magisterium Kościoła, które mnie urzeka swoją prostotą i oczywistością. Nic w nich mnie nie zmusza do wygibasów umysłowych, bo może coś innego było na myśli… Wzrusza mnie, że można coś napisać na kilku stronach w sposób nie budzący wątpliwości. Tam, w tych zmurszałych dokumentach umacniam swoją wiarę. Panu Bogu dziękuję za to codziennie.
Ale wracając do Pańskiej odpowiedzi. Czy Panu się wydała naiwna, bo była krótka? Starałem się wyrazić sedno w możliwie krótkiej wypowiedzi. Papieże nie są oderwani od rzeczywistości liturgicznej nas otaczającej. Wprawdzie są ludzie, którzy twierdzą że są nieposzlakowanymi rycerzami otoczonymi stadem wilków, jednakże ja tej wiary nie podzielam. Jeśli jeden papież robi rewolucję, drugi widzi swąd szatana wnikający do świątyni Pańskiej, trzeci nic z tym nie robi a czwarty zaledwie dywersyfikuje nauczanie to kolokwialnie rzecz ujmując, są w jednej drużynie. Nie można krytykować międzyreligijnych spędów w Asyżu, a potem samemu w nich uczestniczyć. Pan nasz zmartwychwał i rozesłał swoich uczniów, by głosili Ewangelię i nauczali inne narody. Albo coś jest dobre, albo złe. Szarości dominują tutaj, na ziemskim łez padole. Ewangelia sugeruje mowę tak, tak, nie, nie.
Pozdrawiam Pana serdecznie
Szanowny Panie Januszu.
Panie Januszu.
Przepraszam bardzo, jeżeli moja odpowiedź pana dotknęła.
Po tych kilku zdaniach błędnie pana oceniłem.
Oczywiście zgadzam się z pana wypowiedzią w stu procentach. Nie pisałem o papieżach, gdyż zdarzały się słowne ataki po moich wpisach-komentarzach na niektórych blogach. Oczywiście chodziło o krytyczne uwagi dotyczące pontyfikatu papieża Polaka. Większość pewnie postawiła by śp Jana Pawła II na miejscu Pana Jezusa (i może wtedy by zgięli kolana). Nie osądzam ani naszego papieża, ani żadnego innego. Ich sędzią będzie Jezus Chrystus. Nie mogę jednak zaufać tym pasterzom, którzy swoim działaniem (lub zaniechaniem) doprowadzili wiarę na skraj bankructwa. Podobnie jak pan, prawdziwą wiarę odnalazłem w przedsoborowej nauce Kościoła. Nauce, za którą abp Lefebvre (i cały Kościół) został surowo skarcony. Nie brak jednak w posoborowym Kościele kapłanów głoszących prawdę, bez wyraźnego krytykowania zła (w przeciwnym razie zrobiono by z nimi „porządek” a będąc wewnątrz próbują wpłynąć na zmiany ku lepszemu).
Z radością trzeba zauważyć, że Tradycja w świecie i w Polsce stopniowo, acz sukcesywnie zyskuje coraz większe rzesze wiernych. Widać to po rosnącej liczbie kaplic Bractwa św Piusa X czy liczbie przybywających rycerzy Niepokalanej Tradycyjnej Obserwancji.
Pozdrawiam serdecznie.
Szczęść Boże.
Catolicus.
Szanowny Panie Catolicusie.
Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. Wstęp do naszej rozmowy mógł się Panu wydać nieco prowokacyjny, ale zapewniam że cel był dobry (chciałem Panu otworzyć nowe horyzonty ;-)). Przepraszam. Zastosowałem skrót myślowy, mając głębokie przeświadczenie, że u księdza Jacka letnich katolików raczej nie uświadczę. Cieszę się, że się nie myliłem. Wracając do sedna… uważam, że przemilczanie arcyważnego aspektu Kościoła katolickiego jakim jest Prymat Piotrowy i jego oddziaływanie na teoretycznie podległe struktury jest szkodliwym zakłamywaniem rzeczywistości. Oczywiście mam świadomość, że jakiekolwiek negatywne refleksje pod adresem błogosławionego papieża jest traktowane jako świętokradztwo i plucie. Mnie dzięki temu np. określono jako gorszego do Urbana, Palikota i Niesołowskiego. Wyobraża Pan sobie, jak bardzo trzeba mieć zlasowany mózg by się posługiwać takimi metodami? Takie fanatyczne postawy obrońców dobrego imienia wzmocnione przerysowanym kultem bł. Jana Pawła II niebezpiecznie ocierają się o bałwochwalstwo. Zdarzyło mi się być w dwóch miejscach, w Centrum JP2 w Łagiewnikach i w Świątyni Opatrzności Bożej w Wilanowie. Wspólny mianownik: wierni klęczący, modlący się przed kroplą krwi błogosławionego i z reguły obojętne (bez przyklęknięcia) mijanie tabernakulum. Ot, takie „przesunięcie” akcentów. Dla mnie bałwochwalcze. Ale przecież nie jestem specjalistą, wycieczki przyjeźdżają w towarzystwie kapłanów, często kapłani ich oprowadzają… Mama mnie uczyła, że o kapłanach się źle nie mówi. Zatem skoro kapłani nie widzą w tym nic gorszącego, to dlaczego mnie to gorszy? Jestem jakimś dziwolągiem czy tylko zwykłą konserwą?
To wszystko jest tak straszliwie zagmatwane, że trudno o opary sedewakantyzmu się nie oprzeć. Jeżeli zjednoczony multikulturowy świat kogoś wychwala, to czy to jest dobre świadectwo dla Pasterza? Czytam ostatnio wspaniałe listy pasterskie św. Abp Józefa Bilczewskiego. W jednym z nich /O Kościele Chrystusowym -1907r./ wskazuje by nie słuchać kapłanów nieposłusznych swoim biskupom i biskupów nie będących w jedności z Papieżem. Nie słuchać, nie chodzić do nich na Msze, nie przyjmować Sakramentów. Rady proste i oczywiste. Ale cóż począć z kapłanem nie będącym posłusznym biskupowi nie będącemu w jedności? Jest dobry czy zły? A co z biskupem Rzymu nie będącym w jedności z którymś z poprzedników np. ze św. Piusem V? Może to tendencja do dzielenia włosa na czworo, jednakże takie myśli się przecież pojawiają… Prawda nas wyzwoli… po śmierci 🙂
Pozdrawiam serdecznie.
Z Panem Bogiem!
Przeczytałem wpisy i chciałbym dodać taką myśl pod rozwagę. Czy nie zastanawialiście się Panowie, dlaczego Chrystus nie ustanowił żadnych zasad liturgicznych czy choćby podał jakieś wskazówki?
Nie powiedział nic na temat jak składać ręce do modlitwy, czy klęczeć itd.
Zwracam uwagę na to, ponieważ wydaje mi się iż gesty i obyczaje liturgiczne mogą być różne jeśli tylko wyrażają nasze uwielbienie Boga. Dlatego rozpaczanie nad zmianami form liturgii wydaje mi się trochę przesadne. Rzecz bowiem w tym, aby człowiek swoją duszą i sercem chciał oddawać Bogu cześć, a nie to w jakich gestach to uczyni.
Mieszkam czasowo poza Polską i miałem okazję obserwować podczas mszy św. gesty ludzi z Afryki W Polsce ich zachowanie wydawałoby się co najmniej nie na miejscu – machanie rękami, ściskanie sąsiada, czasem jakby taneczne ruchy. Ale taki jest ich temperament, tak wyrażają swoja radość i uwielbienie. Nie dałoby się ubrać ich w krawaty czy też kazać smętnie śpiewać, jak to czasami w naszych kościołach, nawet radosnych w treści pieśni.
Dlatego nie doszukujmy się we wszystkim, co inne niż było w czasach przedsoborowych, samego zła i destrukcji.
Pamiętajmy, że Bóg patrzy przede wszystkim na serce, zainteresowany jest tym aby nie było w nim grzechu. Nasze gesty, nawet najpiękniejszej liturgii są potrzebne przede wszystkim nam – ludziom, abyśmy łatwiej wykrzesali z siebie odpowiednią postawę uwielbienia Boga.
Byłem na oazach w latach 70-tych. Rezultatem tych pobytów jest moja wiara. Także wielu ludzi którzy byli ze mną, a których los obserwuję do tej pory.
Owszem, niektórzy odeszli od wiary, albo przeszli np. do protestantów. Ale niektórzy są w zakonach, czy zostali księżmi. A większość ma po prostu udane rodziny.
To co pozostało jako owoc tamtych rekolekcji nie zależy od stopnia „tolerancyjności” tamtejszych obrzędów. Bo nie one graja główna rolę w tym jak ukształtowała się czyjaś wiara. To zależy zawsze od Ducha Św. i woli oraz pracy człowieka.
Liturgia kształtowała się wiekami i nadal będzie się zmieniać, tak jak zmieniają się ludzie. Kiedyś przeczytałem, że msza powinna być wyłącznie „w świętym języku łacińskim”. Żaden język nie jest święty tylko Bóg. Upieranie się przy tego typu sprawach jest podobne do sytuacji, kiedy Żydzi skupiając się na wypełnianiu swoich przepisów religijnych nie zauważyli kiedy przyszedł Mesjasz. A nawet jeśli Go poznali woleli go usunąć bo nie pasował do ich wyobrażeń.
Chrystus przełamywał różne bariery, społeczne, kulturowe, narodowościowe. Wychodził również poza starotestamentowe tradycje i obyczaje.
Myślę, że nie należy bać się nowych form jeśli tylko pomagają ludziom zbliżyć się do Chrystusa.
Szanowni Panowie.
W pełni popieram p. Janusza G., ponieważ wyraził to, co czuje KATOLIK.
Panie KZ. Język łaciński jest językiem Kościoła, ponieważ Go jednoczy, ponieważ jest językiem martwym i nie podlega zmianom. Nie podlega zmianom, a więc ta sama modlitwa brzmi dzisiaj tak samo, jak 100, 200 czy 500 lat temu! To przez wprowadzenie języków narodowych dokonano różnych tłumaczeń, w wielu przypadkach manipulując tłumaczeniami (przykład: „za wielu” zastąpiono „za wszystkich”). Ksiądz katolicki mógł w dawnych, pobożniejszych czasach odprawić Mszę Świętą w każdym kraju i każdy katolik (obcokrajowiec) czuł się na takiej Mszy jak u siebie. Msza Święta jest ofiarą składaną Bogu Ojcu przez Pana Jezusa za nas, lud wierny zgromadzony przy ołtarzu. Na każdej Mszy Jezus Chrystus odbywa Golgotę i męczeńską śmiercią odkupuje nas z sideł szatańskich. Ponieważ to misterium odbywa się dla nas w sposób niewidoczny, kapłan przy ołtarzu zastępuje Jezusa Chrystusa. Stąd te wszystkie gesty, ukłony, przyklęknięcia. Kapłan prowadzi lud do Boga-Człowieka, stąd kierunek zanoszonych modlitw w kierunku Krzyża ołtarzowego (umieszczonego centralnie), którego w większości kościołów już nie ma, lub umieszczony jest gdzieś z boku. Kard. Ratzinger (obecny papież) w książce „Duch Liturgii” dokonał dogłębnej analizy i wyjaśnił istotę tego tematu. Dlaczego więc ołtarze zastąpiono stołami? Dlaczego odwrócono kapłana tyłem do Pana Jezusa? Dlaczego Msza Święta nie jest już Ofiarą a pamiątką wieczerzy lub spotkaniem eucharystycznym? Można i należy stawiać kolejne i kolejne pytania, Tylko trzeba szukać na nie odpowiedzi. Dlaczego więc na SWII zaproszono „obserwatorów” protestantów? Jaką oni odegrali rolę? Kim był abp Annibale Bugnini i jaką rolę odegrał? Kim był twórca Novus Ordo Missae? Jakie zmiany we Mszy Świętej dopuścił SWII a jakie zostały wprowadzone? Dlaczego zostały zmienione wszystkie Sakramenty Święte? Dlaczego kapłani wstydzą się dzisiaj nosić znamię namaszczenia jakim jest sutanna? Dlaczego pozmieniano reguły wszystkich zakonów a kleryków dzisiaj kształcą „cywilne” uczelnie? Dlaczego Jan Paweł II nie uznał piątego Dogmatu Maryjnego (obradujący w 1996r. XII Międzynarodowy Kongres Mariologiczny w Częstochowie z udziałem gości protestantów wyraził negatywną opinię). Pytania można jeszcze mnożyć. Zapytam tylko jeszcze, dlaczego w ostatnich latach sprzedano tylko w Europie kilkanaście tysięcy kościołów? Dlaczego homoseksualizm i inne zboczenia? Dlaczego materializm (patrz komisja majątkowa czy handel samochodami)? Dlaczego tylu TW w sutannach?
Po owocach….. Tylko tych owoców za dużo zgniłych, Panie KZ.
Na wiele z tych pytań (a może i na wszystkie) znajdzie Pan w „Ostrzeżenie z zaświatów” Meyera Bonawentury czy Dietricha von Hildebrand “Spustoszona Winnica”, a nade wszystko w encyklikach i dokumentach papieży przedsoborowych.
Serdecznie pozdrawiam. Szczęść Boże,
Catolicus
Dziękuję za przekonywujące słowa na temat powodów dla jakich łacina jest odpowiednim językiem liturgii.
Pozostaje jednak jedna sprawa, otóż większość ludzi, w tym kapłani, zna łaciny.
Jak wobec tego poradzić sobie ze świadomym wymawianiem słów modlitw ?
Szanowny Panie K.Z
Mamy dwa źródła Bożego Objawienia: Piśmo święte i Tradycję. Pismo święte nazywamy świętym bo zostało napisane pod natchnieniem Ducha świętego a Tradycja jest wszystkim, co przekazali nam Apostołowie. Skoro Pan nasz Jezus Chrystus klęczał w Ogrójcu, skoro Kościół święty klęczał przez dwa tysiąclecia przed ołtarzami Pana Boga to wnoszę z tego, że klęczenie jest właściwą formą oddawania czci Panu Bogu. Obecnie jest promowana pewna dowolność z ukierunkowaniem na samą intencję czynu. Dobra intencja ma być gwarancją usprawiedliwienia… I tak np. mój kolega oddaje cześć Panu Bogu w niedziele wędkując, bo św. Piotr był rybakiem a Pan Bóg jest wszędzie. Prawda, że brzmi to idiotycznie? Co gorsza, zupełnie go nie wzrusza, gdy mu mówię, że opuszczenie niedzielnej Mszy świętej jest grzechem śmiertelnym. Pomyśli o tym później… Inni tańczą, wyją i pląsają po kościołach, bo przecież król Dawid tańczył i śpiewał… Kościół katolicki powinien prowadzić wiernych do życia wiecznego, a nie do zaakceptowania wszelkiej żywiołowości. Gdzie tu miejsce na skupienie, ciszę i refleksję? Którzy święci Kościoła zalecali takie zachowania? Dlaczego profanum ma zastąpić sacrum?
Także zachowanie afrykańskich wiernych różni się w zależności od formy stosowanego rytu. Na Mszach świętych trydenckich nie ma miejsca na jakąkolwiek żywiołowość wiernych i jest to niezależne od kontynentu na którym są odprawiane. Proszę sobie obejrzeć misyjną gazetkę z Afryki i poszukać tych pląsających wiernych http://tiny.pl/hpsd4 Misje misjom nie równe, są kapłani tolerujący i promujący żywiołowość na Mszach świętych i są tacy, którzy idą i nauczają właściwych form szacunku dla Trójjedynego Boga. Człowiekowi pozostaje wolna wola, by dokonać wyboru.
Zgadzam się z osobami twierdzącymi, że Msza święta powinna być odprawiana w języku łacińskim. Po prostu łacina jest oficjalnym językiem Kościoła katolickiego. Jeden Kościół, jedna wiara, jeden język liturgiczny. Czyż może być lepszy znak jedyności i powszechności Kościoła niż odprawianie Mszy na całym globie w tym samym języku?
Pozdrawiam
Janusz G.
Szanowny Panie Januszu
Aby nie było nie niedomówień powiem od razu na początku, że ja też uważam iż naturalną i właściwą postawą wobec bliskości Boga w Eucharystii jest postawa klęcząca. To wynika samo z siebie, powiedział bym nawet, że na to nie potrzeba niczyich wskazówek czy przykładu, po prostu to się czuje, że tak powinno być.
Staram się też w takiej pozycji przyjmować Komunię św., choć czasami to trudne „technicznie”, bo księża wolą stać wysoko, aby nie trudzić sobie rąk zbyt wysokim podnoszeniem.
W omawianej tutaj wcześniej kwestii krzyża na ołtarzu moje zdanie jest takie, że wolałbym aby on na ołtarzu był. Gdybym był kapłanem poszedł bym za przykładem Papieża. Zresztą wydaje mi się, że Papież wyda w tym kwestii jakieś zalecenia. Ale nie uważam też, aby krzyż stojący tuż obok ołtarza był jakościowo czymś innym, gorszym. Dla mnie wyraża to samo i często na niego kieruję wzrok.
Co do Jezusa w Ogrójcu to św. Mateusz napisał (wg. Biblii Tysiąclecia): „…padł na twarz…” Mt 26,39; św. Marek: „…padł na ziemię…” Mk 14,35; św. Łukasz: „…padł na kolana…” Łk 22, 41. A więc chwilami klęczał, a chwilami leżał twarzą do ziemi, co jest zresztą wyrazem jeszcze większego uniżenia wobec Boga Ojca.
Jakby nie było, najważniejsza nauka jaka stąd płynie jest taka, że nasza postawa wobec Boga ma być pełna szacunku.
Jezus powiedział także do Samarytanki „Nadchodzi jednak godzina, nawet już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie” J 4,23
Wydaje mi się, że zmieniając liturgię chciano przypomnieć właśnie o tym świadomym przeżywaniu „w Duchu i prawdzie” naszych relacji z Bogiem.
Danie jednak pewnej wolności w tym zakresie wykreowało czasami złe zachowania, nie każdy bowiem potrafi korzystać z wolności. Ale to jak myślę, wina złej edukacji księży, którym nie potrafiono przekazać podstawowych zasad zachowania wobec Boga (wobec ludzi zresztą też), a nie samej formy liturgii.
Chciałbym też powiedzieć, że to co dziwne i gorszące dla np. pani/pana po 70-ce, wcale takim może nie być w rzeczywistości. Ileż to razy nawet zwykły śmiech młodzieży w autobusie wywołuje naganę ze strony starszych, którzy zapomnieli swojej młodości.
Tak samo bywa w wypadku modlącej się młodzieży. To co dla człowieka dorosłego może być denerwujące i nie pozwalające się skupić, dla ludzi młodych może stanowić zwykłe w ich wieku zachowanie, niekoniecznie świadczące o lekceważeniu miejsca modlitwy i samego Boga.
Ja osobiście nie spotkałem się z czymś, co można by określić jako „tańczą, wyją i pląsają”, a co działo by się w obrębie świątyni. Jak powiedziałem, jeśli coś takiego się zdarza jest to tylko wina księdza, który pozwala na nieodpowiednie zachowanie. Prawidłowo prowadzona liturgia na pewno nie zawiera takich zachowań.
Bronię tu młodzieży bo kilka lat z żoną, już jako całkiem dorośli, przebywaliśmy w wakacje z młodzieżą na jej rekolekcjach jako pomoc kuchenna i wszelka inna. 🙂
I czasem właśnie w takim nieokiełznanym młodym człowieku po dokładniejszym poznaniu można było odkryć jego głęboką wiarę „w Duchu i prawdzie”.
Często okazuje się też, że młodzi już na starcie życia doświadczają przerastających ich trudności, które nie były kiedyś obecne. Stąd ich bunt i chęć „wykrzyczenia” swego bólu, czasami także wobec Boga. Jak np. w wypadku pewnej dziewczyny, która jako przedstawicielka środowiska hip-hopowców była traktowana podejrzliwie. A okazało się, że cały ten jej „wizerunek” służył zwróceniu uwagi rodzicom którzy tylko „robili pieniądze”. Kiedyś powiedziała, że umyślnie rozbiła samochód, bo nie jego chce pod choinkę, ale tego, aby choć jeden raz rodzice byli w Boże Narodzenie w domu.
Dlatego zanim popatrzymy ze zgrozą na młodego człowieka pomyślmy, że to może współczesny świat, z którym muszą teraz sobie radzić przerasta ich młodzieńczą wrażliwość.
Wracając do głównego wątku.
Myślę, że spór o to jaka forma zachowań liturgicznych jest dostatecznie miła Bogu nie doprowadzi do niczego dobrego, jeśli będziemy chcieli na siłę jakoś zmierzyć i zawyrokować „stopień usatysfakcjonowania” Boga takimi czy innymi postawami lub słowami. I tylko jednej formie nadać etykietę doskonałości.
Dla różnych ludzi dostateczne zewnętrzne oznaki czci znaczą trochę co innego, inaczej rozumie je nastolatek, inaczej młoda matka z wiercącym się w kościele dzieckiem, inaczej starsza pani, inaczej wprawiona w modlitwie i kontemplacji siostra zakonna. Ale każda z tych osób w swym sercu może jednakowo czcić Boga.
Prócz powagi i czci okazywanej zewnętrznie nie mniej ważna jest bowiem jakość wewnętrznego przeżywania naszego spotkania z Bogiem.
Dlatego myślę, że nie powinno się przekreślać ani obecnych form liturgii ani formy trydenckiej. W każdej z tych form można odnaleźć i czcić Boga.
Trudno sobie wyobrazić, aby soborowa reforma liturgii odbyła się zupełnie bez działania Ducha Św. Skoro tak, to powinniśmy ją zaakceptować w posłuszeństwie wobec Niego i tego ważnego gremium. Jednocześnie myślę, że źle się stało iż całkiem odsunięto formę trydencką. Może obecne głosy za jej przywróceniem są efektem upominania się o nią przez Ducha Św.
Jednak wszelkie próby licytowania się, która forma lepsza nie powinny mieć miejsca. Należy oddać tę sprawę Duchowi Św. Mnie osobiście wydaje się, że powinny pozostać w Kościele obie formy.
I nie powinno się różnicy zdań w tej kwestii doprowadzać do takiego momentu w którym ocieramy się o rozłam.
Istnieją przecież przykłady różnych od naszej liturgii w Kościołach uznających prymat papieża. Nie ma więc jedynie słusznej formy liturgii i według mnie mogą istnieć w naszym Kościele obie. Oczywiście bez elementów, które odbierają powagę wydarzeniu spotkania z Bogiem.
Kiedyś pewien ksiądz powiedział, że można zmieniać Kościół tak jak Luter albo tak jak św Franciszek. Nie dajmy się wprowadzić na drogę Lutra przez naszą niecierpliwość bądź przekonanie o własnej nieomylności. Módlmy się i pozwólmy działać Duchowi Św. On w końcu objawi Kościołowi jak to z tymi liturgiami ma być. Może to, że przypominamy sobie teraz o formie trydenckiej to Jego działanie. Poczekajmy w pokorze i otwartości na argumenty innych ludzi i Ducha Św.
I jeszcze o łacinie. Oczywiście to piękny i precyzyjny język. Przez wieki posługiwali się nim wszyscy wykształceni ludzie w Europie. Tylko, że w tej chwili już takim nie jest. Dla większości ludzi, w tym większości duchownych, to całkiem nieznany język i trudno się spodziewać, aby to się zmieniło. Myślę, że może być on stosowany w liturgii bo ma on swoich zwolenników, ale nie powinien być jedynym obowiązującym. Nie traktujmy wszystkiego, co było do tej pory i do czego mamy osobiste przekonanie jako najlepsze. Język służy przede wszystkim komunikacji i nie jest powiedziane, że to musi być łacina. Używanie łaciny wcale nie zapobiegło rozłamom w Kościele, więc raczej nie może być też miarą jedności.
Kiedyś Pismo Św. także było pisane tylko łaciną i wszystko było dobrze dopóki każdy umiejący czytać znał także łacinę. Dziś jest to nie do wyobrażenia, bo tylko wyjątki potrafią coś po łacinie przeczytać. Więc pamiętając o roli łaciny jaką odegrała w komunikacji ludzi Europy w dawnych wiekach (nawiasem mówiąc, to wtedy Europa była bardziej zjednoczona), należy pogodzić się z faktem, że to już nie ten czas.
Tym bardziej, że dla Boga nie ma to przecież najmniejszego znaczenia.
Pozdrawiam i przepraszam za zbyt długi tekst
Krzysztof
Pingback: Jacek: wyszperane 24/05/12 | Gazeta RSS
Szanowni Panowie – dyskutanci.
Trochę zbulwersowała mnie sofistyka poglądów pana K.Z. Naiwność i soborowość tego modernistycznego, tolerancyjnego – a przez to – błędnego rozumowania jest dzisiaj wśród hierarchii i wiernych kk niemal powszechna i co gorsze – bezrefleksyjnie akceptowana.
Szanowny Panie K.Z.
1. Doktryna kk nie powstała ani na… i ani po – Vaticanum Secundum. Jest Dorobkiem Myśli i Praktyki KK – wypracowywanym pod natchnieniem Ducha Świętego już przez ponad 2000 tyś. lat. Stanowi Jego Tradycję, którą Pan lekceważy.
Pragnę zwrócić pańską uwagę na fakt, że w tym okresie wielowiekową uświęconą mądrością kościoła katolickiego. była ( do czasu – II SV ) z a s a d a , wg której następujące zmiany w doktrynie, czy liturgii – następowały zawsze w kierunku od rzeczy d o b r y c h do jeszcze – l e p s z y c h. Nigdy odwrotnie.
2. Pewnie zauważył Pan , że to co się stało na IISV, jest zerwaniem z tą zasadą. Jest rewolucją w kk i jest zwrotem o 180 stopni. Wprowadzając w kk demokrację w miejsce Teokracji, doprowadzono do tego, że to większość przez głosowanie ustala teraz – co jest prawdą i kto ma rację. Aż strach pomyśleć jak się dalej rozwinie.
Przepraszam, ale i inne, kompromitujące Pana oczekiwania i supozycje , że – jakoby , cyt:
” .dlaczego Chrystus nie ustanowił żadnych zasad liturgicznych czy choćby podał jakieś wskazówki?…”
i dalej ,…
cyt:”…Mieszkam czasowo poza Polską i miałem okazję obserwować podczas mszy św. gesty ludzi z Afryki W Polsce ich zachowanie wydawałoby się co najmniej nie na miejscu – machanie rękami, ściskanie sąsiada, czasem jakby taneczne ruchy. Ale taki jest ich temperament, tak wyrażają swoja radość i uwielbienie. Nie dałoby się ubrać ich w krawaty czy też kazać smętnie śpiewać, jak to czasami w naszych kościołach, nawet radosnych w treści pieśni.” –
nie zasługują na jakąkolwiek uwagę. Tak bardzo są niedorzeczne i błędne.
Poza tym są dla mnie tradycyjnego katolika – niezrozumiałą, fałszywą pańską fascynacją – nie czym innym , jak właśnie
i n k u l t u r a c j ą – której w kk nigdy nie było. M.in. dlatego przetrwał ON już 2000 lat.
W tej sytuacji, niestety nie widzę sensu dalszej dyskusji z takimi poglądami.
Życzę Panu powrotu do Tradycyjnej Mszy Św. gdzie każdy znak i gest kapłana, ma swoją ustaloną, konwencjonalną i niezbywalną wartość znaczącą.
( to z semiologii ).
Pozdrawiam serdecznie
Alwerian
PS. Polecam książkę : ” Ren wpada do Tybru „.
Pingback: Na marginesie obrzędów tolerancyjnych « Dziennik gajowego Maruchy
Myślałem sobie jeszcze raz o tym wszystkim co tutaj przeczytałem i napisałem i stwierdziłem, że może rzeczywiście nie powinienem zabierać głosu i denerwować ludzi, skoro przedsoborowy sposób sprawowania Mszy Św. nie jest mi znany z powodu mojego wieku. Co prawda, nadal wydaje mi się, że nie jest tak, aby nowa liturgia była niemiła Bogu. A także nie zauważyłem, aby w Kościele głosowano nad przykazaniami bądź słowami Pisma Św. co sugeruje pan Alwerian.
Ale aby mieć lepszy pogląd postanowiłem poznać trydencki sposób liturgii.
Tak dużo zarzutów, pytań i zapewnień o własnej racji.
Czy obecny Ojciec Święty nie odprawia Mszy św. w językach narodowych? Czy nie stosuje się do zmian przyniesionych przez Sobór Watykański II?
Czy to nie Benedykt XVI uroczyście ogłosił Jana Pawła II błogosławionym?
Dlaczego tak miła jest tradycja Trydencka?
A jak było w II lub III wieku?
Czy nie Duch Święty pomaga nam podejmować w Kościele nasze ludzkie decyzje?
Czy Pismo Święte zostało napisane w języku łacińskim, czy przetłumaczone po to, aby stało się bardziej popularne, w miejscach, gdzie kiedyś łacina była językiem żywym i powszechnie używanym?
ks. Wieslaw
Księże Wiesławie
Zadaje Ksiądz wiele pytań. Dla porządku:
1,2,3 Można te czyny kontestować, nie można im zaprzeczyć, zatem odpowiedź brzmi: 3 razy TAK.
4 i 5. Tradycja Trydencka to Tradycja Apostolska, nienaruszalny depositum fidei przekazany przez Apostołów następcom.
6. Duch święty tchnie kędy chce.
7. Łacina… temat rzeka… można zacząć od lektury Konstytucji Apostolskiej bł. Jana XXIII „O podniesieniu studium języka łacińskiego” albo sięgnąć po III tom „Wykładu Liturgii Kościoła Katolickiego” abp. Antoniego Nowowiejskiego. Tam to wszystko jest opisane. Oba teksty można znależć w necie w formie elektronicznej.
Janusz G.
Czcigodny księże Wiesławie.
Pisze ksiądz:
Tak dużo zarzutów, pytań i zapewnień o własnej racji.
Mniemam, że poruszyły księdza czytane tu teksty; tak i mnie poruszyło to jedno, bardzo. nośne, taktowne do bólu, trafnie sformułowane księdza – zdanie.
Odpowiem na nie tak:
Bijąc się we własne piersi każdy z tu piszących przy odrobinie zdrowego rozsądku i dobrej woli mógłby tak jak i ja to teraz czynię – przyznać się, że w większości spraw i tematów o których tu czytamy i piszemy, to – nie obrażając nikogo – jesteśmy i g n o r a n t a m i .
Co prawda nie zawinionymi bo poszukującymi w otaczającej nas rzeczywistości – prawdy, to jednak w dobie dostępnej przez internet, rozległej głębokiej wiedzy, ( nie mylić z informacją, reklamą i innymi tego typu śmieciami ) nie sposób nam uniknąć grzeszenia pychą i ignorancją..
W tym miejscu mogę zacząć już mówić tylko za siebie:
proszę więc z góry o wybaczenie i proszę nie mieć mi tego za złe, ale nie żywię żadnych – własnych racji ( choć być może tak to wygląda ) a jedynie mając dobro na względzie, dzielę się zdobytą wiedzą, tak jak umiem, i jak na katolika przystało.
Wiem, wiem – zaraz ks. mi pewnie powie: synu, ale toż to sama – pycha żywota ! itp. itd.
A ja ze spuszczoną głową, bijąc się w piersi w pokorze obiecam:
– skoro tak, to znów się będę z tego spowiadał.
Aby jednak wyrwać piszących tu bliźnich się ze szponów – t o t a l n e j
i g n o r a n c j i, ( o którą bynajmniej – ich właśnie wcale nie podejrzewam ) to polecę wszystkim znakomite książki, które warto wydrukować, rozpowszechnić i przeczytać, Pewnie niektórzy je już znają,
Są to więc wg podanej ważności, w kolejności :
1. „Zatrute źródło MASONERIA” – praca zbiorowa pod red. ks. Tadeusza Kiersztyna wyd. II, poprawione, Kraków 2010. Bogate przypisy.
2. „Spisek przeciwko Kościołowi ” – „Maurice Pinay, 1962 r –
3.. „Bestie końca czasów” – Henryk Pająk.(przemilczany – na śmierć – znakomity autor, wielu ciekawych książek. Ogromny dorobek. )
Poza tym dla własnej f o r m a c j i duchowej – warto prenumerować, a także
i swoim bliskim – następujące czasopisma:
1. „Michael” – kanadyjski dwumiesięcznik wydawany m.in. po polsku. Zamówić go można tanio ( 4 zł ) w biurze we Wrocławiu.
2. „Zawsze Wierni ” – miesięcznik, ( 6 zl.) wydawany przez wyd. Te Deum w Warszawie.
Nie znam lepszej, bardziej pożytecznej, formującej duchowość, katolickiej prasy.
Króluj Nam Chryste !
Alwerian.
Myślę, że wartościowym byłoby umieszczanie na stronie pewnych specjalnie zapominanych dokumentów Kościoła Katolickiego. Takim bardzo ważnym dokumentem jest:
Bulla Quo Primum Tempore
Ustanowienie Wiecznego Kanonu Mszy św.
Konstytucja Apostolska Jego Świątobliwości Papieża św. Piusa V
14 lipca 1570 r.
Pius, Biskup, Sługa Sług Bożych
Na wieczną rzeczy pamiątkę
Do Naszych Czcigodnych Braci: Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów, Biskupów,
i innych Miejscowych Ordynariuszy w Pokoju i Łączności ze Stolicą Apostolską
Czcigodni Bracia, zdrowie i Błogosławieństwo Apostolskie!
Po wyniesieniu Nas na tron apostolski, z zadowoleniem skoncentrowaliśmy Nasz umysł i energię, i skierowaliśmy wszystkie Nasze myśli na kwestię zachowania nieskazitelnym publicznego kultu Kościoła; i dołożyliśmy starań, z Bożą pomocą, wszelkimi środkami naszej władzy, do osiągnięcia tego celu.
Zważywszy, iż, pośród innych dekretów Świętego Soboru Trydenckiego, powierzono nam również obowiązek zrewidowania i ponownego wydania świętych ksiąg, a mianowicie Katechizmu, Mszału i Brewiarza; i zważywszy, że z woli Bożej wydaliśmy Katechizm dla nauczania wiernych oraz gruntownie zrewidowany Brewiarz, następnie, dla właściwego wywiązania się z Boskiego Urzędu, aby Mszał i Brewiarz były w doskonałej harmonii, co jest prawe i właściwe (uznając, iż jest zupełnie stosownym, aby w Kościele był jeden tylko odpowiedni rodzaj psalmodii [melodii śpiewanego psalmu – przyp. tłum.] i jeden jedyny ryt odprawiania Mszy św.), uznaliśmy za konieczne natychmiast skierować Naszą uwagę na to, co jeszcze pozostało do zrobienia, a mianowicie, przeredagowanie Mszału tak szybko, jak to tylko możliwe.
Postanowiliśmy więc przekazać to zadanie wybranemu komitetowi uczonych; a oni, porównując na każdym etapie swojej pracy i z najwyższą uwagą starożytne kodeksy z Naszej Watykańskiej Biblioteki oraz odpowiednie (oryginalne lub poprawione) kodeksy z innych źródeł, konsultując to ponadto z pismami uznanych starożytnych autorów, którzy zapisali nam w testamencie treści dotyczące odprawianych świętych rytów, odtworzyli w ten sposób sam Mszał w pierwotnej formie i rycie świętych Ojców. Gdy efekty tej pracy zostały poddane dokładnemu rozpatrzeniu, a następnie poprawieniu, wówczas My, po głębokim rozważeniu, nakazaliśmy, iż końcowy ich wynik będzie bezzwłocznie wydrukowany i wydany w Rzymie, tak aby wszyscy mogli cieszyć się owocami tej pracy: aby księża wiedzieli jakich modlitw używać, oraz jakich odtąd, przy odprawianiu Mszy św., rytów i ceremonii przestrzegać.
Dlatego więc, aby wszyscy i wszędzie zaadaptowali i przestrzegali tego, co zostało im przekazane przez Święty Kościół Rzymski, Matkę i Nauczycielkę wszystkich innych Kościołów, będzie odtąd bezprawiem na zawsze w całym świecie chrześcijańskim śpiewanie albo recytowanie Mszy św. według formuły innej, niż ta przez Nas wydana; nakaz ten ma zastosowanie do wszystkich kościołów i kaplic, patriarchalnych, kolegialnych i parafialnych, świeckich bądź należących do zgromadzenia religijnego, czy to męskiego (włączając w to wojskowe) czy żeńskiego, w których Msze św. winny być śpiewane głośno w prezbiterium lub recytowane prywatnie, zgodnie z rytami i zwyczajami Kościoła Rzymskiego; ma to zastosowanie nawet wówczas, jeżeli wymienione kościoły zostały w jakikolwiek sposób zwolnione, czy to przez indult Stolicy Apostolskiej, czy przez zwyczaj, przywilej, lub nawet przez przysięgę lub zatwierdzenie Stolicy Apostolskiej, lub też jeżeli ich prawa i swobody były zagwarantowane w jakikolwiek inny sposób; zachowując tylko te, gdzie praktyka odprawiania Mszy św. w inny sposób była przyznana ponad 200 lat temu wraz z jednoczesnym utworzeniem i zatwierdzeniem kościoła przez Stolicę Apostolską, oraz te, które zachowały podobny zwyczaj nieprzerwanie przez okres nie mniej niż 200 lat; w których to przypadkach w żaden sposób nie odwołujemy ich ww. przywilejów lub zwyczajów. Mimo to, jeżeli ten Mszał, który uznaliśmy, iż jest godzien wydania, bardziej odpowiada tym ostatnim, niniejszym pozwalamy im na odprawianie Mszy św. zgodnie z tym rytem, pod warunkiem uzyskania zgody ich biskupa lub prałata, oraz całej kapituły, i niezależnie od innych warunków. Wszystkim innym ww. kościołom zakazuje się używania innych mszałów, które należy zupełnie i w całości wycofać; i przez tę obecną Konstytucję, która będzie mieć moc prawną po wsze czasy, nakazujemy i polecamy, pod groźbą kary Naszego gniewu, aby nic nie było dodane do Naszego nowo wydanego Mszału, nic tam pominięte, ani cokolwiek zmienione.
W szczególności, nakazujemy każdemu patriarsze, administratorowi i innym osobom jakiejkolwiek kościelnej godności, choćby był to kardynał Świętego Kościoła Rzymskiego lub posiadacz jakiegokolwiek innego stopnia lub stanowiska, a nakazujemy im to na mocy świętego posłuszeństwa, aby śpiewali bądź recytowali Mszę św. zgodnie z rytem, sposobem i normą niniejszym przez Nas ustanowioną, a tym samym zaprzestali i całkowicie zaniechali wszystkich innych rubryk i rytów innych mszałów, niezależnie jak dawnych, do których przestrzegania byli przyzwyczajeni, i aby nie dopuszczali myśli o wprowadzaniu do odprawiania Mszy św. jakichkolwiek ceremonii lub recytowania jakichkolwiek innych modlitw, niż te zawarte w Mszale.
Ponadto, na mocy treści niniejszego aktu i mocą Naszej Apostolskiej władzy, przyznajemy i uznajemy po wieczne czasy, że dla śpiewania bądź recytowania Mszy św. w jakimkolwiek kościele, bezwzględnie można posługiwać się tym Mszałem, bez jakichkolwiek skrupułów sumienia lub obawy o narażenie się na karę, sąd lub cenzurę, i że można go swobodnie i zgodnie z prawem używać. Żaden biskup, administrator, kanonik, kapelan lub inny ksiądz diecezjalny, lub zakonnik jakiegokolwiek zgromadzenia, jakkolwiek nie byłby tytułowany, nie może być zobowiązany do odprawiania Mszy św. w inny sposób, niż przez Nas polecono. Podobnie nakazujemy i oznajmiamy, iż nikt nie może być nakłaniany bądź zmuszany do zmieniania tego Mszału; a niniejsza Konstytucja nigdy nie może być unieważniona lub zmieniona, ale na zawsze pozostanie ważna, i będzie mieć moc prawną, pomimo wcześniejszych konstytucji lub edyktów zgromadzeń prowincjalnych bądź synodalnych, i pomimo zwyczajów ww. kościołów, ustanowionych bardzo dawnym lub odwiecznym nakazem, zachowując tylko zwyczaje mające ponad 200 lat.
W konsekwencji, z Naszej woli i mocą tej samej władzy, zarządzamy, iż jeden miesiąc po opublikowaniu tej Naszej Konstytucji i Mszału, księża Kurii Rzymskiej będą zobowiązani do śpiewania bądź recytowania Mszy św. zgodnie z niniejszym; inni na południe od Alp, po trzech miesiącach; ci, którzy mieszkają za Alpami, po sześciu miesiącach lub tak szybko, jak tylko Mszał będzie dostępny.
Ponadto, aby wymieniony Mszał był zachowany od skazy i utrzymany wolny od defektów i błędów, karą za nieprzestrzeganie niniejszego w przypadku wszystkich drukarń na obszarze bezpośrednio lub pośrednio podległym Nam, bądź Świętemu Kościołowi Rzymskiemu, będzie konfiskata ich książek i grzywna w wysokości 100 dukatów w złocie płatna ipso facto do Apostolskiego Skarbca. W przypadku siedziby w innych częściach świata, karą będzie ekskomunika latae sententiae i inne kary według Naszego uznania; i mocą Naszej Apostolskiej władzy i zgodnie z brzmieniem tego dokumentu, zarządzamy, iż nie wolno im ośmielić się, albo dopuścić myśli o wydrukowaniu, wydaniu lub sprzedaży, lub w jakikolwiek inny sposób przyczynić się do dostarczenia takich ksiąg, bez Naszego potwierdzenia i zgody, lub bez wyraźnej zgody Komisarza Apostolskiego dla wymienionych rejonów świata, który będzie w tym celu przez Nas wyznaczony. Każda z wymienionych drukarń musi otrzymać od ww. Komisarza Mszał standardowy, który będzie służyć jako wzorzec kolejnych kopii, które, gdy zostaną wykonane, muszą być porównane ze wzorcem i wiernie się z nim zgadzać, nie różniąc się w żaden sposób od pierwowzoru wydrukowanego w Rzymie.
Ale, ponieważ trudno byłoby przesłać niniejszą Konstytucję do wszystkich części świata i powiadomić jednocześnie wszystkich zainteresowanych, zarządzamy, iż będzie ona, jak zwykle, rozwieszona na drzwiach Bazyliki Księcia Apostołów, na drzwiach Apostolskiej Kancelarii i na końcu Campo de’Fiori; ponadto nakazujemy, że drukowane kopie niniejszego dokumentu, potwierdzone przez notariusza i poświadczone pieczęcią funkcjonariusza kościelnego, będą posiadać tę samą nie budzącą wątpliwości ważność, gdziekolwiek w każdym kraju, który chciałby wystawić publicznie niniejszy Nasz tekst. Podobnie, nikomu nie wolno naruszyć lub nierozważnie zmienić tego tekstu Naszego zezwolenia, ustanowienia, nakazania, polecenia, skierowania, przyznania, indultu, deklaracji, woli, dekretu i zakazu. Ktokolwiek by ośmielił się tak uczynić, niech wie, iż naraża się na gniew Boga Wszechmogącego oraz błogosławionych Apostołów Piotra i Pawła.
Dan u Świętego Piotra w Rzymie, w roku tysiąc pięćset siedemdziesiątym Wcielenia Naszego Pana, dnia czternastego lipca, piątego roku Naszego Pontyfikatu.
P. P. Pius V
Szanowni dyskutanci.
Bardzo dobrze jest dyskutować, rozmawiać i wyjaśniać. Nikt z nas nie jest alfą i omegą. Tym bardziej powinnyśmy wsłuchiwać się w głos innych, ale także analizować. Dobrze, że do dyskusji dołączył ksiądz Wiesław.
W czasach powszechnego zamieszania najlepiej iść drogą pewną, sprawdzoną przez niemal dwadzieścia wieków. Tę pewność daje Pismo Święte i Tradycja. To, co było święte dla apostołów, św. Atanazego, św. Antoniego, św. Vianneya czy św. o. Pio musi być święte również i dla nas. Tylko niestety, już nie dla wszystkich. Nauki tych (i innych) świętych, ich droga życiowa oraz przykład muszą nas skłonić do głębokiej refleksji. Nad dzisiejszym Kościołem i współczesnym nauczaniem. Na jednym z blogów (Ksiądz katolicki, pochodzący z diecezji sandomierskiej, student prawa kanonicznego na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim. rocznik święceń 2005) młody ksiądz pisze m.in. „Myśl tę zacznę od historii, którą słyszałem na własne uszy od dwóch, jak dla mnie niekwestionowanych autorytetów w dziedzinie liturgii oraz wiarygodnych świadków najnowszej historii Kościoła: byłego opata benedyktyńskiego klasztoru we francuskim Fontgambault – o. Antoine Forgeot i Alice von Hildebrand, żony jednego z największych katolickich filozofów XX w. – Dietricha von Hildebranda. Otóż, według ich opowieści, w 1970 r., tj. w pierwszym roku obowiązywania nowego kalendarza liturgicznego, następnego dnia po Uroczystości Zesłania Ducha Świętego, papież Paweł VI, po zejściu do zakrystii w Bazylice św. Piotra widząc przygotowany zielony ornat, w którym miał odprawiać Mszę Świętą zapytał: „Co się stało z oktawą Zesłania Ducha Świętego?”, a usłyszawszy, że została ona zniesiona miał szczerze się rozpłakać. Jeśli tak rzeczywiście było, w co osobiście z przedstawionych powyżej powodów nie wątpię, to w związku z tym wydarzeniem co najmniej dwa pytania nasuwają się same. Pierwsze z nich dotyczy okoliczności samych reform, a minowicie: „Jak to się stało, że papież nic o tym wcześniej nie wiedział?”, a drugie, powodów, dla których jedno z najważniejszych świąt całego roku liturgicznego zostało pozbawione tego szczególnego czasu. … Ortodoksja. To pochodzące z języka greckiego słowo, którego używamy dziś prawie wyłącznie jako synonim rzeczownika „prawowierność” w swym pierwotnym znaczeniu odnosi się w sposób bezpośredni nie tyle do wiary, co do liturgii. Ortodoksyjnym jest ten, kto w sposób właściwy, słuszny (gr. orthos) oddaje Bogu chwałę i cześć (gr. doxa). Nie chodzi tu jedynie o przypisany ksiągami liturgicznymi sposób zachowywania się przy ołtarzu, nie tylko o same teologiczne teksty modlitw używanych przez celebransa, o ich najściślejszą zgodność z treściami depozytu wiary (lex orandi, lex credendi), ale również o wynikającą z historii zbawienia doniosłość poszczególnych liturgicznych dni, które na przetrzeni wieków zostały ułożone przez Kościół w pewną hierarchię: uroczystości, świąt, wspomnień, ferii, wigilii i oktaw. Ta hierarchia jest również wyrazem katolickiej wiary.” (Co się stało z oktawą Zesłania Ducha Świętego?, czyli kolejne pięć groszy do Reformy reformy liturgicznej). Te słowa napisał młody ksiądz! A więc niektórzy (księża) zaczynają dostrzegać to barbarzyństwo (nie boję się użyć tego słowa), które dokonało się w Kościele rękoma przede wszystkim hierarchów najwyższego szczebla w drugiej połowie dwudziestego wieku. Słowa Niepokalanej, która wielokrotnie ostrzegała swoje dzieci (La Salette, Lourdes, Fatima, Akita) zostały zignorowane i zapomniane, a niektóre wręcz zakryte i utajnione. Jakby tego było mało, niektórzy z najwyższych dostojników za Spiżową Bramą brali udział nawet w intronizacji Lucyfera (co opisał w książce „Dom smagany wiatrem” egzorcysta, ks. Malachi Martin. Znał on treść Trzeciej Tajemnicy Fatimskiej i pod koniec życia zastanawiał się w jaki sposób, nie łamiąc wprost przysięgi milczenia, przekazać najistotniejsze informacje dotyczące ostrzeżeń Matki Boskiej z Fatimy).
Owoce, jakie obrodziły po SWII są takie, jaki duch został tam przywołany. Można się o tym przekonać czytając „Ren wpada do Tybru” ks. Wilgena (zacząłem czytać tą książkę dzięki podpisującemu się Alwerian).
Jakie są więc te owoce (posoborowe)? Drastyczny spadek liczby wiernych, opustoszałe kościoły; dziesiątki tysięcy sprzedanych kościołów; niesamowity wzrost liczby kapłanów, którzy porzucili służbę Panu; agenci i pedofile w sutannach, kochanki, majątki, pijaństwo, obżarstwo itd. itd.
Dawniej herezje były potępiane a heretycy ekskomunikowani i wydalani z łona Kościoła (Luter i inni). Dzisiaj herezja rozpanoszyła się wewnątrz Kościoła (Oazy, Odnowy w D Św. itp.) a obrońców wiary i Tradycji nazywa się schizmatykami. Z odszczepieńcami i heretykami odprawia się wspólne modły, nabożeństwa, dopuszczając nawet do profanacji (Asyż, umieszczanie menor na ołtarzach) a sprawujących jedynie Msze Wszechczasów (podczas których modlą się za cały Kościół, w jedności z Ojcem Świętym) w nienawiści wręcz oblewa się „pomyjami”. Czy więc ten Kościół posiada jeszcze sukcesję apostolską?
Bój toczy się o nasze dusze. Nie o jakieś dobra, które może ułatwiają czy uprzyjemniają nasze życie, lecz które wcześniej czy później pokryje rdza. Nasze dusze to Skarb, który nie należy do nas. Jak wielki to skarb? Większy, niż stworzenie świata. To dlatego tak zażarcie i podstępnie Szatan walczy o ten Skarb.
Niepokalana jest naszym JEDYNYM I OSTATECZNYM ratunkiem. To Ona zwycięży smoka starodawnego. Ona nam to obiecała, a wierna jest w swych obietnicach.
Cześć Niepokalanej. Z Panem Bogiem.
Catolikus