Tags

, , , , , ,

„Przeto, bracia, stójcie niewzruszenie i trzymajcie się tradycji, o których zostaliście pouczeni bądź żywym słowem, bądź za pośrednictwem naszego listu. Sam zaś Pan nasz Jezus Chrystus i Bóg, Ojciec nasz, który nas umiłował i przez łaskę udzielił nam nie kończącego się pocieszenia i dobrej nadziei, niech pocieszy serca wasze i niech utwierdzi we wszelkim czynie i dobrej mowie!” (2 Tes 2, 15-17).

 

   W ostatnich kilkudziesięciu latach w Kościele powstało wiele różnych grup i wspólnot, w których ludzie świeccy odważają się mówić na tematy wiary. Mówią o swojej wierze. Odważają się też nauczać innych.

   Skromne i rozumne uzasadnienie swojej wiary może być usprawiedliwione Słowem Bożym: …parati semper ad satisfactionem omni poscenti vos rationem de ea, quae in vobis est, spe – „Bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest” (1 P 3, 15).

   Sprawa natomiast nie jest już tak oczywista, jeśli osoba świecka zabiera się za nauczanie wiary. Dobrą jest rzeczą mówić o wierze w sposób należyty, wierny – tak jak naucza Kościół Katolicki, wierny Bożemu Objawieniu. Jest to możliwe. Bywa jednak różnie.

   Czytając czy słuchając niektórych wypowiedzi osób mających ambicję nauczania innych, rodzi się wniosek: lepiej byłoby, aby więcej milczały. Nie wszystko to, co się wydaje, co jest osobistym przekonaniem, doświadczeniem, przeżyciem, wrażeniem, emocją, wypada werbalizować i aplikować innym. A już najbardziej jest to niestosowne, kiedy ktoś na bazie swoich przeżyć i doświadczeń przybiera ton nauczający wobec innych.

   Tylko dwa przykłady niedorzecznych i szkodliwych niekonsekwencji w myśleniu i działaniu. Ktoś wspiera akcje organizowane przez osobę promującą relatywizm i permisywizm moralny wśród młodzieży polskiej i akceptującą uśmiercanie starszych. Czy jest do pomyślenia, aby tak czynił wierny uczeń Chrystusa? Ktoś inny w kontekście zdrady i porzucenia kapłaństwa życzy zagubionemu duchownemu błogosławieństwa Bożego na „nowej drodze”. Czy jest do pomyślenia, aby tak czynił uczeń Chrystusa?

   Jak odpowiedzialną jest rzeczą mówić o wierze! W czasach zamętu powszechnego trzeba się dobrze zastanawiać i rozeznawać, jakie słowa i czyny będą Panu Bogu miłe, a jakie słowa i czyny są Panu Bogu niemiłe. Św. Paweł trzeźwym słowem przynagla i budzi umysły ospałe: „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe” (Rz 12, 2)!

   Przecież mówi się tu o sprawach najwyższej wagi, o sprawach najświętszych, o sprawach subtelnych. Trzeba się dziesięć razy zastanowić, co i jak, i komu powiedzieć. Spotykana tu i ówdzie nonszalancja i łatwość mówienia o sprawach najświętszych nie rokuje dobrze. W tych czy owych okolicznościach należałoby skonstatować: Nieodpowiedzialne rozgadanie!

   Święta katolicka nauka wymaga wielkich kompetencji, jedności z Kościołem Katolickim – sensus Ecclesiae, subtelności rozumowania, czystego serca, pokory, skromności, ducha modlitwy, głębokiego rozumienia spraw duchowych. Święta katolicka nauka wymaga wierności Objawieniu Bożemu, którego źródłami są Tradycja i Pismo Święte.

   Rola nauczania przypada z ustanowienia Chrystusa Pana na pierwszym miejscu Apostołom i ich następcom – biskupom i kapłanom. A samo nauczanie nie ma fundamentu w ich osobistym doświadczeniu, przeżyciu, ani nawet w świadectwie ich życia, ale w Bożym Objawieniu, którego źródłami są Tradycja i Pismo Święte. A zatem nawet wtedy, gdy uprawniony nauczyciel wiary nie dorastałby do wymogów Ewangelii, ma obowiązek ją głosić i to w całej jej integralności, nie tylko w tych aspektach, które sam realizuje. Inna sprawa, że niekiedy zdarza się, iż ludzie świeccy przewyższają kapłanów w świętości i głębokim wyczuciu tego, co jest katolickie (sensus catholicus) i tego, co nim nie jest.

   Oczywiście, jest rzeczą wysoce pożądaną, aby głosiciel Ewangelii w życiu realizował, to co głosi. Wypatrujemy świętych biskupów i kapłanów. Ale bardziej jeszcze chciejmy, aby posługa głoszenia Słowa realizowana przez biskupów i kapłanów była ściśle wierna katolickiemu depozytowi wiary – depositum fidei. Nie chciejmy fantastycznych nowych pomysłów duszpasterskich i olśniewających zwinnych sformułowańnowych wymysłów intelektualnych. Chciejmy, aby każdy posłany głosiciel Słowa – biskup i kapłan – mógł skromnie i z radością powiedzieć za św. Pawłem: Ego enim accepi a Domino, quod et tradidi vobis – „Ja bowiem otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem” (1 Kor 11, 23). To jest najszlachetniejsza ambicja na świecie: nie mieć innych ambicji, jak tylko tę, aby wiernie przekazać Słowo Prawdy, nienaruszony depozyt katolickiej – czyli jedynej prawdziwej, objawionej przez Boga – wiary. Chodzi o wiarę prawdziwą, niezmienioną, niezmodernizowaną, niezmutowaną. Chodzi o katolicką wiarę, która była światłem dla całych pokoleń i która wydała rzesze Świętych – męczenników, wybitnych pasterzy, doktorów Kościoła, wyznawców, dziewic.

   Jakim szaleństwem byłaby niedorzeczna uzurpacja, aby cokolwiek w depozycie wiary zmieniać czy „ulepszać”. Kto nawet w jednej sprawie zmieniałby depozyt wiary, czyniłby Boga kłamcą. Szaleństwo niesłychanej bezbożności! Nam mysterium jam operatur iniquitatis – „Albowiem już działa tajemnica bezbożności” (2 Tes 2, 7).

   Bożej Prawdy się nie poprawia.

   Bożej Prawdy się nie koryguje.

   Bożej Prawdy się nie „ulepsza”.

   Bożej Prawdy się nie unowocześnia.

   Bożej Prawdy się nie dostosowuje.

   Bożą Prawdę się przyjmuje – rozumem i sercem.

   Bożą Prawdę się realizuje przez dobro – w sferze myśli, słów i czynów.

   Bożą Prawdę się kontempluje w jej źródle, którym jest Bóg sam w Trójcy Świętej Jedyny – przez wiarę nadzieję i miłość.

   Niestety, niebezpieczeństwo zbłądzenia jest nieustanną smutną możliwością, od której nie jest wyłączony nikt z ludzi. Błąd i grzech – to są centralne problemy Kościoła.

   Nieomylność papieska jest dogmatem wiary dotyczącym ściśle określonych warunków. W Pierwszej Konstytucji Dogmatycznej o Kościele Chrystusowym Pastor aeternus, z  18 lipca 1870 roku, papież Pius IX autorytatywnie definiuje:
.

   Itaque Nos traditioni a fidei christianae exordio perceptae fideliter inhaerendo, ad Dei Salvatoris nostri gloriam, religionis catholicae exaltationem et christianorum populorum salutem, sacro approbante Concilio, docemus et divinitus revelatum dogma esse definimus:

   Romanum Pontificem, cum ex cathedra loquitur, id est, cum omnium Christianorum pastoris et doctoris munere fungens pro suprema sua Apostolica auctoritate doctrinam de fide vel moribus ab universa Ecclesia tenendam definit, per assistentiam divinam ipsi in beato Petro promissam, ea infallibilitate pollere, qua divinus Redemptor Ecclesiam suam in definienda doctrina de fide vel moribus instructam esse voluit; ideoque eiusmodi Romani Pontificis definitiones ex sese, non autem ex consensu Ecclesiae, irreformabiles esse.

   [Canon.] Si quis autem huic Nostrae definitioni contradicere, quod Deus avertat, praesumpserit: anathema sit.

   „Dlatego trzymając się wiernie Tradycji otrzymanej od początku wiary chrześcijańskiej, ku chwale Boga, Zbawiciela naszego, ku podwyższeniu religii katolickiej i zbawieniu chrześcijańskich narodów, za zgodą świętego Soboru nauczamy i definiujemy jako dogmat objawiony przez Boga, że Biskup Rzymski, gdy mówi ex cathedra – to znaczy, gdy sprawuje urząd pasterza i nauczyciela wszystkich wiernych, swą najwyższą apostolską władzą określa zobowiązującą cały Kościół naukę w sprawach wiary i moralności – dzięki opiece Bożej przyrzeczonej mu w osobie św. Piotra Apostoła posiada tę nieomylność, jaką Boski Zbawiciel chciał wyposażyć swój Kościół w definiowaniu nauki wiary i moralności. Toteż takie definicje są niezmienne same z siebie, a nie na mocy zgody Kościoła.

   Jeśli zaś ktoś, co nie daj Boże, odważy się tej naszej definicji przeciwstawić, niech będzie wyłączony ze społeczności wiernych”.
.

   Dogmat nie stwierdza, że papież nigdy się nie myli. A oto czego naucza na ten delikatny temat papież Paweł IV w Konstytucji Cum ex apostolatus z 15 lutego 1559 r.:
.

   „Zdajemy sobie sprawę, że sytuacja jest do tego stopnia poważna i niebezpieczna, iż w razie odstępstwa od wiary można się sprzeciwić nawet papieżowi, który pełni władzę BOGA i Pana naszego JEZUSA CHRYSTUSA na ziemi, a nad narodami i królestwami posiada pełnię mocy i wszystko podpada pod jego osąd, on sam zaś na tym świecie przez nikogo nie może być osądzony. Pamiętamy ponadto, że gdy zagrożenie jest poważniejsze, to należy mu się pełniej i usilniej sprzeciwić, aby fałszywi prorocy, albo tacy, którzy posiadają również władzę świecką nie mogli zgubnie usidlić prostych dusz, a niezliczonych ludów poddanych ich trosce duchowej bądź władzy doczesnej iżby nie mogli wraz z sobą zwieść ku zatracie i potępieniu, aby nigdy nie dała się ujrzeć ohyda spustoszenia na miejscu świętym, o której jest mowa od Daniela proroka. Chcemy więc wypełnić nasz pasterski obowiązek i wyłapać (o ile z Bożą pomocą będziemy mogli) lisy rujnujące winnicę Pańską, a wilki powstrzymać poza owczarnią, abyśmy się nie okazali niemymi psami, które nie szczekają, abyśmy nie zginęli wraz ze złymi gospodarzami i nie byli porównani do najemników”.
.

   Historia Kościoła jest pełna napięć. I można ją postrzegać między innymi jako nieustanną walkę o dochowanie wierności katolickiemu depozytowi wiary wobec różnych heretyckich, modernizujących i „ulepszających” nurtów. Co innego jest naukę Bożą coraz lepiej poznawać i precyzować ją (choćby w definicjach dogmatycznych), a co innego jest naukę Bożą zmieniać.

   Już prorok Daniel zapowiadał pojawienie się przewrotnego władcy zamierzającego zmienić Boże Prawo:

   Et sermones contra Excelsum loquetur, et sanctos Altissimi conteret: et putabit, quod possit mutare tempora et leges, et tradentur in manu ejus usque ad tempus, et tempora, et dimidium temporis.

   „Będzie wypowiadał słowa przeciw Najwyższemu

    i wytracał świętych Najwyższego,

    będzie zamierzał zmienić

    czasy i Prawo,

    a święci będą wydani w jego ręce

    aż do czasu, czasów i połowy czasu” (Dn 7, 25).

   Św. Paweł z troską uprzedzał, przestrzegał i napominał: „Wiem, że po moim odejściu wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając stada. Także spośród was samych powstaną ludzie, którzy głosić będą przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów. Dlatego czuwajcie, pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami upominać każdego z was” (Dz 20, 29-31).

   Św. Piotr klarownie ostrzega: „Znaleźli się jednak fałszywi prorocy wśród ludu tak samo, jak wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzą wśród was zgubne herezje. Wyprą się oni Władcy, który ich nabył, a sprowadzą na siebie rychłą zgubę. A wielu pójdzie za ich rozpustą, przez nich zaś droga prawdy będzie obrzucona bluźnierstwami” (2 P 2, 1-2).

   I jeszcze św. Paweł: „Nadziwić się nie mogę, że od Tego, który was łaską Chrystusa powołał, tak szybko chcecie przejść do innej Ewangelii. Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową. Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą od nas otrzymaliście – niech będzie przeklęty!” (Ga 1, 6-9).

   Czy obecnie jesteśmy wolni od tej dramatycznej walki? Czy nie ma dzisiaj w Kościele problemu zdrady nienaruszalnego depozytu wiary? Czy nie ma dzisiaj w Kościele groteskowych prób odkształcania, „ulepszania” i „poprawiania” depozytu wiary? Czy nie ma dzisiaj w Kościele problemu mocowania się nurtów zmodernizowanych z odwieczną Prawdą Bożą? Pytania retoryczne.

   Wobec tego wszystkiego, co jest odejściem od katolickiego depozytu wiary należy trzymać się z daleka!

   Nie należy akceptować tego wszystkiego, co jest odejściem od katolickiego depozytu wiary.

   Nie należy być posłusznym temu wszystkiemu, co jest odejściem od katolickiego depozytu wiary.

   W przeciwnym wypadku staną się faktem surowe słowa Jezusowej przestrogi: Caecus autem si caeco ducatum praestet, ambo in foveam cadunt. – „Jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną” (Mt 15, 14). Jest tu wyraźnie mowa o tym, że jeden i drugi – i prowadzący, i prowadzony – wpadną w dół. Niech nas sam Pan Jezus strzeże od posłuszeństwa, które byłoby posłuszeństwem zdradzającym nienaruszony depozyt katolickiej wiary.

   Trzeba się mocno trzymać katolickiej wiary. Niezmutowanej, nieulepszonej, niezmodernizowanej. Katolickiej. Objawionej przez Boga w Tradycji i Piśmie Świętym. Tak pisze św. Atanazy w swoim Wyznaniu wiary: Quicumque vult salvus esse, ante omnia opus est ut teneat catholicam fidem. – „Ktokolwiek pragnie być zbawiony, przede wszystkim winien się trzymać katolickiej wiary”.

   Wierzący to rozumie.

   Rozumny tak wierzy.

   Pan Jezus niezawodnie obiecuje życie wieczne tym, którzy wierzą i którzy w wierze wytrwają do końca:

   Qui crediderit, et baptizatus fuerit, salvus erit; qui vero non crediderit, condemnabitur. – „Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16, 16).

   Qui autem perseveraverit usque in finem, hic salvus erit. – „Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 10, 22).

   W czasach zamętu powszechnego słowo św. Piotra zagrzewa nas do odważnej wierności:

   „Wy zatem, umiłowani, wiedząc o tym wcześniej, strzeżcie się, abyście dając się uwieść błędom tych, którzy nie szanują praw Bożych, własnej stałości nie doprowadzili do upadku. Wzrastajcie zaś w łasce i poznaniu Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa! Jemu chwała zarówno teraz, jak i do dnia wieczności! Amen” (2 P 3, 17-18).

.


treści katolickie:
 sacerdoshyacinthus.com
 verbumcatholicum.com
 twitter.com/SacHyacinthus
 YouTube